Refleksja nad znanym Bankiem i Firmą X

Trochę informacji na temat Banku i Firmy X, która wyodrębniona z Banku przeszła prawdziwą metamorfozę.

Był sobie Bank, najbardziej hardcorowy, jaki znaliśmy. Pracownicy Oddziałów tego Banku byli traktowani jak akwizytorzy, przy czym ile by nie zrobili, to ciągle za mało. Zastraszani utratą pracy – firma likwidowała słabsze ogniwa i wypowiadała umowy o pracę z powodu braku realizacji zadań i to niezależnie od stażu pracy, niezależnie od wcześniejszych osiągnięć w pracy. Rotacja zatrudnienia w Oddziałach przekraczała wszelkie normy, zwalniano i zatrudniano. Pieniądze wydawane przez spółkę na szkolenia szły w błoto. Bank był jednak hojny dla swoich i nawiązywał umowy z innymi spółkami należącymi do grupy kapitałowej, płacili miliony za różnego rodzaju usługi i doradztwo, tyle, że tych doradców nikt na oczy nie widział. Zarząd brał sowite wynagrodzenia „za pracę”, właściwie, to czym gorsze wyniki wykazywała Spółka, tym większe pieniądze otrzymywał Zarząd. Dialog 2005 uczestniczył na Walnych Zgromadzeniach Akcjonariuszy, zadawaliśmy niewygodne pytania, prosiliśmy Przewodniczącego Rady Nadzorczej o pomoc. Dzięki Panu Przewodniczącemu zaczęli z nami rozmawiać. Pracownicy zwolnieni z pracy przy naszym wsparciu wygrywali sprawy, to dawało nam podstawę do ubiegania się o powstrzymanie zwolnień z pracy z powodu niewykonania planów. Dzięki Pracownikom, którzy wzięli udział w ankiecie przeprowadzonej przez Dialog 2005 i wyrazili tam swoje odczucia na temat programów aktywizujących i naprawczych, wycofano się z tego procederu. Zaczęli pracować nad innym systemem premiowym, można powiedzieć, że przyszła odwilż, ale wtedy zapadły decyzje ponad naszymi głowami o sprzedaży Banku. Nowy horror, zwolnienia grupowe, część Oddziałów oddano pod franczyzę, ludzi przesunęli jak te stołki w gorsze warunki, do mikroprzedsiębiorstw. Tysiące ludzi utraciło pracę w Banku. Wszystko działo się w czasie, kiedy było już wiadomo, że będzie nowy inwestor. Pytaliśmy po co dezorganizują Bank, obawialiśmy się, że stracimy klientów, że niepotrzebnie stracimy wykwalifikowanych ludzi. Dzisiaj nowy właściciel na nowo „sprząta” resztki z tego Banku zapewniając nas, że nikt z nim nie uzgadniał reorganizacji, przez którą przeszedł Bank. To wszystko działo się i dzieje w „państwie prawa”, pod czujnym okiem KNF, do którego też pisaliśmy o licznych ryzykach związanych z nietypową reorganizacją Banku. O Panu Prezydencie, Pani Premier i innych pisać nie będziemy, bo im wszystkim zabrakło kompetencji, więc wysłali nas do KNF. Nadzór odpowiedział, że odpowiada za bezpieczeństwo depozytów klientów, ale nie wchodzi w sposób zarządzania.

Należy także podnieść, że płace destruktorów tego Banku rosły w sposób znaczący, ale płace pracowników, którzy przez lata żyli w chaosie i dawali z siebie wszystko dla firmy, oczywiście dużo wolniej lub wcale. Pamiętamy podwyżki po 10 zł, pamiętamy podwyżki po 0 zł. Nawet spór zbiorowy nic dobrego nie przyniósł. Mówiąc kolokwialnie „olali wszystko” i to z góry do dołu.

Decyzjami powziętymi przez mądrych ludzi Spółkę podzielono, część przejął inny Bank (naszym zdaniem wydmuszkę), a część z pewnym segmentem działalności pozostała na rynku, jako osobny podmiot. Nazwijmy ją teraz Firma X, która jest zarządzana przez część Zarządu wcześniej opisywanego Banku.

Firma X działa na rynku, a właściwie nie tyle działa, co trwa. Jest chyba jedyną w swojej, dość trudnej, bardzo konkurencyjnej branży, Firmą, która nie musi konkurować, pozyskiwać, pracować nad nowymi produktami, testować, wdrażać, reklamować, ryzykować, itd. Jej podstawowym zadaniem jest, dbać o względną jakość powierzonych jej aktywów. Pracownicy tej Firmy wykonują pracę identyczną jak pracownicy w innych firmach tej branży (choć nie w pełnym zakresie, gdyż nie muszą pozyskiwać, wdrażać, itd.). Firma podkreśla, że musi prowadzić bardzo rygorystyczną politykę kosztową, gdyż nie jest w stanie zapracować na jakieś ekstra wydatki np. poprzez podniesienie planów sprzedażowych, gdyż sprzedaży nie prowadzi. Jej przychody mogą się zmieniać jedynie w jedną stronę – in minus.

W takich warunkach Firma X wycenia obecnie pracę swoich pracowników o 50% – 60% wyżej niż inne firmy z tej branży.

W 2015 roku mieliśmy deflację równą 0,9%, a w 2016 roku także deflację wynoszącą 0,6%. W 2016 roku wzrost płac w Firmie X wyniósł 3%, a na 2017 rok Firma planuje podwyżki wynagrodzeń średnio o 1,5%. Na pytanie: „Skąd taka zmiana w polityce wynagrodzeń?” (w poprzednich latach Bank, poprzednik prawny Firmy X, mając płace na poziomie średniej branżowej, nie godził się nawet na podwyżki równe poziomowi inflacji), Firma X odpowiada: „Zależy nam na stabilności zatrudnienia, nie chcemy ryzykować utraty kompetentnych pracowników”. Choć do obecnych warunków pracy i płacy zapewne na zawołanie ustawiłaby się kolejka chętnych (przyp. autora).

Z powodu drastycznej zmiany (zmniejszenia) ilości zatrudnionych pracowników w Firmie X, jaka miała miejsce w 2016 roku z powodu podziału Banku, niemal podwojeniu uległa cena kart Multisport, które Firma X kupuje na rynku i oferuje swoim pracownikom w ramach świadczenia socjalnego. Pracownicy o dochodach powyżej 6.000 zł brutto na osobę w rodzinie (bez górnej granicy dochodu) mają mieć dopłacane do karty co miesiąc z ZFŚS 30 zł, czyli 35% jej ceny. Na skutek wspomnianego wyżej podrożenia kart, w 2017 roku osoby z tymi dochodami (> 6.000 na osobę w rodzinie) będą musiały zapłacić za kartę co miesiąc o 9 zł więcej niż płaciły w 2016 roku. Władze Firmy są przekonane, że jest to istotna skala wzrostu dla pracowników o takich dochodach i będzie przez nich negatywnie odbierana. Z tego powodu, aby nie ryzykować demotywacji pracowników i nie narażać Firmy na ich utratę, Władze Firmy X nie zgodzą się na zmniejszenie pracownikom dopłat o 10 zł miesięcznie, które mają być realizowane w ciężar ZFŚS. Ze względu na „rygorystyczną politykę kosztową” nie zgodzą się również wziąć na barki Firmy dopłat dla tej grupy najzamożniejszych pracowników (aby nie obciążać nimi ZFŚS). Nie godzą się na dopłatę ze środków obrotowych Firmy w wysokości 30 zł miesięcznie, ani 17 zł, ani nawet 10 zł miesięcznie. Gdyby Firma zamiast wykorzystywać środki z ZFŚS, dla tych pracowników dopłaciła co miesiąc całą kwotę, czyli 30 zł (czego nie chce zrobić) roczny koszt tej dopłaty stanowiłby 0,05% wartości funduszu wynagrodzeń Firmy X.

Z jednej strony małostkowość, z drugiej strony zwrot, zmiana poglądów dotyczących zatrudniania. Ci sami ludzie, a jakże inni. Tak, jakby przeszli metamorfozę, ale nikt nie wie, w jakim programie brali udział.